Krótka wycieczka nad morze

Miałam w trakcie matur nie autostopować. Niestety, moją naturę jest bardzo ciężko oszukać. Znów wybrałam się w króciutką trasę do Kołobrzegu. Post będzie również krótki, bo wiele się nie wydarzyło, jednak dostaję wiele wiadomości, żebym opisywała każdą jedną wyprawę, więc oto i ona (:

Głównym pretekstem do kolejnego odwiedzenia nadmorskich stron było dostarczenie plakatów na warsztaty muzyczne, które organizuję wraz ze znajomymi. O 10 rano w piękny, słoneczny, aczkolwiek bardzo wietrzny dzień stanęłam znów na obwodnicy Piły przy wjeździe na stację paliw. Nie czekałam zbyt długo. Po około 5 minutach zatrzymał się bardzo elegancki pan, który rozmawiał przez telefon. Do Wałcza? Jasne, że może być! Dowiedziałam się, że pan kierowca często się zatrzymuje z racji tego, że sam kiedyś jeździł autostopem. Baaardzo się zdziwiłam, bo wyglądał mi na bardzo ustatkowanego biznesmena. Jak widać pozory mylą, a nutka szaleństwa siedzi w każdym z nas (: W Wałczu również nie zabawiłam zbyt długo. Ledwo ustawiłam się na moim stałym miejscu, a już zatrzymał się pan jadący przez Czaplinek. To była chyba najlepsza część tej wyprawy. Z panem kierowcą dogadywałam się tak dobrze, że aż szkoda było wysiadać. W trakcie drogi zajadaliśmy się skittlesami. Tak strasznie mu zasmakowały, że aż oddałam mu pół paczki (:

To było moje śniadanie, ale pomińmy ten fakt. SMACZNEGO! (: Mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się gdzieś na trasie (: W Czaplinku zboczyłam troszkę z drogi i udałam się nad jezioro Drawsko. Wprawdzie czas mnie troszkę naglił, ale znalazłam kilka minut na chwilę relaksu. Miałam do przejścia niemalże pół miasta, więc chwila odpoczynku dobrze mi zrobiła, zwłaszcza, że moja kontuzjowana noga ostatnio dała o sobie znać. Z Czaplinka złapałam stopa aż do Białogardu. Pan był troszkę małomówny, ale za to bardzo uprzejmy. Mimo wszystko, droga bardzo szybko mi zleciała. W Białogardzie pan kierowca odbijał na Koszalin, więc wyskoczyłam na skrzyżowaniu i zaczęłam iść wzdłuż drogi w kierunku Kołobrzegu. Stamtąd dostałam się do Karlina z bardzo dziwnym na pozór panem. Wyglądał troszkę jak jakiś gangster. Zawahałam się lekko czy wsiadać, ale moje przeczucie mówilo mi, że nic się nie stanie. Jak widać żyję, a łysy pan okazał się nie być mordercą/gwałcicielem/pedofilem (: Wniosek? Zawsze ufaj swojej intuicji. Pan kierowca miał możliwość wysadzenia mnie tylko na samym początku Karlina, jednak zgodziłam się na taką opcję. Przeszłam piechotą przez calutkie miasto i już chciałam ustawiać się na miejscu, gdzie łapałam stopa ostatnio, jednak... Niespodzianka. Już ktoś mi podkradł tamtą miejscówkę. No nic. Wymieniliśmy urpzejmości, a ja stanęłam kawałek dalej. Nie czekałam zbyt długo. Stamtąd złapałam stopa aż do samego Kołobrzegu. Zdziwiłam się, bo nawet przyjemnie nam się z panem kierowcą rozmawiało na tematy polityczne. Wysadził mnie w samym centrum równo o godzinie 14. Wniosek? Tym razem jechałam troszkę dłużej niz pociągiem, ale jestem bogatsza o kolejne autostopowe doświadczenie. Na dniach szykuje się większa wyprawa, ale o tym niedługo. Do potem!




9 komentarzy:

  1. zazdroszczę, że masz tak stosunkowo blisko nad morze, jednak z Krakowa to kawałek jest, więc autostopem ciężko się porwać na taką wyprawę. ;)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie (: Dla mnie chyba żadna odległość nie jest "sporym kawałkiem". Dłuzsza trasa - więcej przygód! (:

      Usuń
  2. jejku xd a ja siedziałam i kułam do matury :) no pozory myla :) nie zawsze gangsterka jest grozna hihihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja jakoś do tej matury podeszłam bez wiekszego stresu i siedzenia w książkach. Uda się, to się uda. Nie, to nie. Jakoś zawsze dam sobie radę :P

      Usuń
  3. Jak ja bym się chętnie wybrała nad polskie morze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdarzyło Ci się kiedykolwiek mieć złe przeczucie i nie wsiąść do samochodu, który się zatrzymał? Kilkakrotnie słyszałam "masz złe przeczucie to nie wsiadaj" ale nie wyobrażam sobie, że np. stoję z kartonem, na którym jest nazwa miejscowości, ktoś chce mnie podwieźć, a ja mówię, że "Wie pan co? Jednak mi się odechciało"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz mi się zdarzyło. Jechaliśmy wtedy z Ksioncem do Wiednia i sytuacja miała miejsce jeszcze w Łodzi. Powiedzieliśmy, że jednak chcemy jechać przez inną miejscowość i nam trasa nie pasuje (: Ale Twoja wersja bardzo mi się spodobała :D "Nie no, wie pan co, tak sobie tylko stoję... " :D

      Usuń
  5. Też chciałabym się wybrać nad morze. :)

    OdpowiedzUsuń