Niedźwiedź, Koziołki i rosyjskie rytmy


Proszę Państwa to jest Miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś... To chyba nie ta bajka... W mojej jest Niedźwiedź a rozrabia niemal jak jakiś Grizzly (: Wraz z Niedźwiedziem, szerzej znanym jako Paweł, postanowiliśmy odwiedzić Koziołki (:

W sobotę około godziny 15 stanęliśmy na wylotówce z Piły w stronę Poznania. Zaraz zatrzymał się chłopak oferujący podwózkę do Ujścia. Wsiadamy! Wgramoliliśmy się na tylne siedzenie i zmęczeni zaczęliśmy standardową pogawędkę. Wysadził nas na tym samym przystanku, na którym złapałam kilka tygodni wcześniej pana od przewozu krwi (PATRZ: Ex navicula navis*, czyli autostopowa wyprawa do centralnej Polski). Uraczeni nutką disco-polo w poprzednim wozie, uradowani i rozśpiewani kontynuowaliśmy łapanie stopa w rytmie "szalonej rudej" (: Kilka minut później zabrała nas dziewczyna, ktora też kiedyś podróżowała w taki sposób. Krótka wymiana doświadczeń i tak oto wylądowaliśmy w Chodzieży. Tak właściwie: na wlocie do Chodzieży. Trochę kiepsko, no ale nic. Łapiemy dalej. Po chwili, ku naszemu zdziwieniu, zatrzymał się czarny mercedes. Daleko z panem kierowcą biznesmenem nie dojechaliśmy, ale wysadził nas na wylocie z miasta.

Wszystko fajnie, pięknie, tylko... Spędziliśmy tam aż 40 minut. Jeszcze bardziej rozśpiewani, troszeczke mniej rozentuzjazmowani i jeszcze bardziej przeklinający kierowców machaliśmy kciukami i wcinaliśmy ciastka. W końcu! Podwózka do Obornik! Jak w Chodzieży spędziliśmy dużo czasu, tak tu złapaliśmy stopa momentalnie i to do samego Poznania. Pani była bardzo dziwna. Roztrzepana i gadatliwa. Trochę jak ja... Nieważne. Skupmy się na czymś śmieszniejszym, mianowicie na napisach, które przyklejone były tuż obok skrzyni biegów. Automatycznej skrzyni biegów. Jak widać, nauczenie się skrótów P, R, N, D sprawia wielkie problemy i należy nabazgrać dlugopisem wielkie i czytelne "PRZÓD" i "TYŁ". Nie mogłam się oprzeć - musiałam to uwiecznić na zdjęciu (: Dotarcie do stolicy wielkopolski zajęło nam dwie godziny (:





W nocy dostaliśmy się do Piły busem, w którym zasnęliśmy momentalnie. Nazajutrz o godzinie 11 wyruszyliśmy znowu, tym razem obierając azymut na Kołobrzeg. Do Czaplinka mieliśmy ułatwione zadanie, mianowicie podwoził nas... mój tata. Tam staliśmy około 20 minut, po czym zatrzymało się dwóch młodych chłopaków. Z nimi dostaliśmy się do Połczyna Zdroju. Było baaardzo wesoło, bo ruskie rytmy towarzyszyły nam przez całą drogę (: Jeden z nich nawet chyba miał korzenie z Kazachstanu, jednak bardzo nie ogarnęłam tego tematu i głowy uciąć nie dam. Wiem jednak, że bardzo dobrze mówił po rosyjsku. W Połczynie odwiedziliśmy sklep i zaznaliśmy smaku dzieciństwa, mianowicie kupiliśmy oranżadę w butelce. Stwierdziliśmy, że będziemy łapać stopa idąc wzdłuż drogi, bo nie widzieliśmy w pobliżu żadnego dobrego miejsca. Po drodze wygłupy, sesja ze słupkiem, który znaleźliśmy na poboczu, śpiewanie największych hitów i oczywiście sporadyczne wystawianie kciuka (: W końcu po około 5 kilometrach spaceru zatrzymała się para z dzieckiem. Podwózka aż do Białogardu. Super! Mina nam troszkę zrzędła jak ruszyliśmy. Trzymając się kurczowo za ręce wymienialiśmy przerażone spojrzenia. Nie wiem jak Pawłowi, ale mi calutkie zycie przeleciało przed oczami. Gościu nie dość, że miał małe dziecko z tyłu (oczywiście bez fotelika, no bo po co), to pruł około 190km/h (przy ograniczeniu do 90), wyprzedzał na trzeciego na podwójnej ciągłej i w dodatku bawił się telefonem... Nawet nie wiecie jak mi ulżyło, kiedy wysiedliśmy cali i zdrowi. W Białogardzie zatrzymywali nam się jeden za drugim, jednak nie opłacało nam się wsiadać na 5 kilometrów. W końcu jest! Stop do Kołobrzegu. Pan kierowca też miał lekki problem z ciężką noga, jednak nie aż taki jak poprzedni wariat. W Kołobrzegu znaleźliśmy się równo o godzinie 14 (:




Z Kołobrzegu też wracałam autostopem, jednak sama. Najchętniej posiedziałabym tam znacznie dłużej, jednak trzeba pomieszkać trochę w domu, a to ostatnio dość kiepsko mi wychodzi. To był bardzo dobry dzień na łapanie stopa. O godzinie 11:40 wystawiłam łapkę z zamiarem pojawienia się w domu na obiad. Nie przeliczyłam się. Pierwszy stop prosto do Białogardu, a nawet kawałek za. Wprawdzie wcześniej zatrzymały się już 2 samochody, ale nie wsiadałam, z racji tego, że byłaby to podwózka tylko do 10 kilometrów, co kompletnie nie było w moim interesie. "Ale Ty jesteś wybredna Grochowska..." - pomyślałam. Ale bardzo dobrze, że nie wsiadłam wcześniej bo trafiłam na przecudowną osobę. Przegadaliśmy z panem kierowcą całą drogę. Chciałoby się jechać razem dalej, ale cóż, czas wysiadać.
Kolejnego stopa łapałam w idealnym miejscu. Zatoczka, przystanek autobusowy, a przede mną... fotoradar. Chociaż raz się na coś przydał, bo kierowcy zwalniali i mieli więcej czasu na ocenę, czy chcą mnie zabrać czy nie. I znów odmówiłam chyba trzem, aż w końcu znalazł się złoty strzał! Panowie jadący do Wrocławia, oczywiście przez Piłę. Szybko wskoczyłam, przywitałam się, ale oni, nawet nie zwracając na mnie uwagi kontynuowali rozmowę. Biznesmeni? Naukowcy? Chemicy? Nie wiem. Słyszałam w kółko coś o elektrolizach... Tak w ciszy przejechałam ponad 130 kilometrów. W między czasie tak strasznie zachciało mi się spać... Ale nie. Przecież nie mogłam zasnąć. Nagle przypomniałam sobie o książce, którą miałam w plecaku. Tak oto uratował mnie Przemek Skokowski z jego nowym dzieckiem - "Autostopem przez życie". W Pile panowie wyrzucili mnie na obwodnicy rzucając suche "do widzenia". Z obwodnicy do domu daleko. Co teraz? Przeszłam przez pole na szagę i idąc w stronę centrum łapałam dalej. Zabrała mnie przemiła pani, która wprawdzie nie dowiozła mnie do centrum, ale zawsze to podrzuciła kawałek dalej. Stamtąd do domu dostałam się piechotą. Tak oto udało mi się pokonać tę trasę w 2,5 godziny. Dobry wynik, bardzo dobry (:


5 komentarzy:

  1. To już nie jest dla Ciebie przyjemność. To już jest uzależnienie od "stopa" hahahahaha Zazdroszczę takiego trybu zycia ;) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przyjemne uzależnienie! Jutro znów ruszam w trasę! Adieu! (:

      Usuń
  2. I kolejna podróż! :D Przerażasz! Eh! Jak ja bym chciała podróżować autostopem... Mam zamiar zrealizować to marzenie po skończeniu 18 lat. Niedźwiedź - jaki fajny pseudonim. :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedźwiedź to nazwisko :P Cieszę się, że chcesz autostopować. Po przekroczeniu tej magicznej granicy daj znać, to może gdzieś się wybierzemy razem (:
      Pozdrawiam! (:

      Usuń
    2. A dziękuję, dziękuję ;P

      Usuń