Christopher okazał się świetnie gotującym dwudziestoparolatkiem. Jego mieszkanie mieściło się na... dachu kamienicy. Tak, na dachu. Do budynku weszliśmy przez wielkie drzwi i długim korytarzem dotarliśmy do windy. Chwila moment i już znajdowaliśmy się znów na świeżym powietrzu, tyle że kilka pięter wyżej. Był to swego rodzaju taras i to właśnie na jego drugim końcu mieszkał nasz host. Wracając do tego, że świetnie gotował... Przyrządził dla nas indyjskie danie. Jednak zanim je skosztowaliśmy wymieniliśmy z Ksioncem ostrzegawcze spojrzenia. Żadne z nas jeszcze nigdy nie miało do czynienia z kuchnią orientalną. I to był błąd, po powrocie sama wzięłam się za pichcenie :) Jak się możecie domyślić, danie było wyśmienite! Wieczór minął nam na planowaniu następnego dnia i piciu złotych trunków, które przywieźliśmy z Polski :)
W Wiedniu zabawiliśmy 3 dni, przy czym jeden chcieliśmy poświęcić w 100% na zwiedzanie.Wyruszyliśmy o 8 rano, z racji tego, że nasz host musiał iść do pracy. Zostawiliśmy ciężkie plecaki w mieszkaniu i wyruszyliśmy pieszo na zwiedzanie Wiednia. PIESZO. Trasa, jaką pokonaliśmy wynosi w przybliżeniu 20 kilometrów i możecie podziwiać ją na animacji u samej góry posta :) Pomimo wczesnej (jak dla nas) godziny humory nam dopisywały. Zwiedzanie zaczęliśmy od Prater. No prawie, bo tak na dobrą sprawę to nogi tam nie postawiliśmy. Popatrzeliśmy z oddali i zawróciliśmy. Ksioncu marudził, że musi odwiedzić Museumsquartier, więc obraliśmy kurs właśnie w tym kierunku. Poruszaliśmy się po tak zwanym Ringu, aż nie zaciekawiła nas pewna tajemnicza kopuła i nie zboczyliśmy z drogi (po drodze minęliśmy nawet sklep z Polską prasą!). Myśleliśmy, że jest to kościół, jednak to, co ujrzeliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Znaleźliśmy się w pięknym ogrodzie z dwoma pałacykami. Czułam się jak w tajemniczym ogrodzie (ze względu na labirynty), jednej z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Niestety podjęliśmy się zwiedzania bez żadnej mapy, więc nie mieliśmy pojęcia gdzie się znajdujemy. Czy to sen?
"Excuse me, where are we?". Takie pytanie padło z naszych ust. Ludzie w pierwszej chwili spojrzeli się na nas jak na kosmitów, potem wybuchnęli śmiechem. Na szczęście wyjaśnili nam, że jesteśmy w Austrii. W Wiedniu. W Belvederegarten. Nacieszyliśmy oczy jeszcze chwilę i wyruszyliśmy do upragnionego muzeum. Mijając po drodze Karlsplatz dotarliśmy na miejsce. Był to, cytuję Ksionca: kompleks muzealno-rekreacyjno-hipsterski. Chyba jednak nie zrobił na nim większego wrażenia, bo jak szybko weszliśmy, tak szybko się stamtąd wydostaliśmy. Udaliśmy się na drugą stronę ulicy, czyli Maria-Theresien-Platz. Odkryliśmy też piękny park, gdzie młode osoby spędzały wolny czas i motylarnię. Zastanawialiśmy się dlaczego u nas, w Polsce, nie widzimy młodzieży odpoczywającej na trawie w parku. Chwilę później trafiliśmy na chyba dość sławną uliczkę z mnóstwem sklepów. Nie dając się zakupowemu szaleństwu, głodni wyruszyliśmy na obiad do McDonald's. Tak, zaglądam tam dosyć często podczas moich wojaży :) Najedzeni, a co za tym idzie szczęśliwsi, skierowaliśmy się w stronę domu, gdzie już czekał na nas Christopher. Po drodze zahaczyliśmy o małą kawiarenkę i skosztowaliśmy małej czarnej. Odkryliśmy też murek, który był lepszy od innych murków. Nie wiem czemu, ale bardzo miło spędzało się tam czas. Jakieś magiczne miejsce :)
Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy jeszcze zobaczyć Rathausplatz, jednak złapał nas deszcz i szybko ten wieczorny spacer zakończyliśmy. W domu czekał na nas nasz host z jajecznicą i planami na dalszą część wieczoru. Rozegraliśmy trzy partie w Osadników, po czym wykończeni ułożyliśmy się do snu.
Bardzo fajne zdj :)
OdpowiedzUsuńwww.dotyk-piekna.blogspot.com
super jak zawsze! :)
OdpowiedzUsuńPodróż musiała być wspaniała, a dania przepyszne! Nie był to krótki spacerek, jak mniemam. Blog wygląda cudownie, w szczególności podoba mi się owy "pokaz slajdów", znajdujący się nad postami. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czekam na odpowiedź i odpowiedziałam na Twój komentarz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Emiliiempire.blogspot.com
Emilia Błażewicz.
Mogłabym wiedzieć jak owy pokaz slajdów zrobiłaś? Byłabym wdzięczna za odpowiedź na mojego maila:
UsuńEmiliablazewicz@gmail.com
Emilia Błażewicz.
Please, send me an email to:
OdpowiedzUsuńbloomingflowersinjuly@gmail.com
Then we can talk better about Portuguese dishes. :)
Blooming Flowers in July. ✿
Wiedeń to piękne miasto. Byłam w nim dwa razy, oczywiście za każdym razem zaliczyłam Prater. Szkoda że u nas nie ma czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńW tym pałacyku że zdjęcia też byłam! :D Albo przed nim... W każdym razie mam w aparacie dużo zdjęć ogrodów i tego budynku :)
Pozdrawiam serdecznie!
Cudowna wycieczka! Z ciekawością przyglądałam się temu 'spacerkowi' który zaprezentowałaś na mapie. Jestem zaskoczona ile przeszliście!:) Nie miałam okazji być w Wiedniu, ale mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM na coś świeżego!:)
Austria bardzo mnie przyciąga ;) chciałabym zwiedzić Wiedeń! ;)
OdpowiedzUsuńi kolejna ciekawa wycieczka:)
OdpowiedzUsuńhttp://okno-buntowniczki.blogspot.com/
jak ja Ci zazdroszczę takich wycieczek :D
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia! Ciekawa wycieczka! :)))
OdpowiedzUsuńhttp://littlesmiiile.blogspot.com/
"Where are we?" - padłam :D Widzę, że zmieniłaś troszkę wygląd bloga. Znaczy te zdjęcia zmieniające się u góry. Super pomysł. Dawno tu nie zaglądałam. :(
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia :) Hahhahaha mina tych ludzi pewnie bezcenna :D
OdpowiedzUsuńhejka to ja Olinder18 z blooga, wzielonejtrawie.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńprzeniosłam się tutaj ;) -> anonym-marzycielka.blogspot.com
przepraszam, że nie komentowałam wszystko nadrobię ;)
zapraszam ;) bądź ze mną dalej ;)